poniedziałek, 22 sierpnia 2011


Odsłona 21: Faktura za ślimaki

Koszyk Ciężki

Nine Inch nails – Burn 


Czy ktoś chciał stracić słuch?, Czy ktoś plwał na akcję programy trzeciego – szanuj słuch, czy ktoś celowo niszczy siebie samego? Nie ma takich ludzi. Człowiek stworzon jest by kochać. Tja. I look down at where you're standing. To jedna z piosenek mojego życia, to buldożer moich małżowin. Gdy będę głuchy, będę wiedział komu wysłać fakturę za ślimaki. W ogóle film z którego pochodzi ten hałas mnie rozbroił zupełnie. Każdy kiedyś był młody i oglądał dziwne filmy. Moim filmem na tapecie był Natural born Killers. Olivier Stone do współpracy zaprosił Trenta nie bez kozery – to człowiek , który jak mało kto potrafi czuć emocje, który agresję potrafi zapisać nutowo. Który tworzy tak niesamowite melodie, tak niepowtarzalne i tak wstrząsające. Hałas i zło – rzeknie maluczki – no i błąd. Bo jest i liryczne Hurt, posępne, spokojne Piggy. Jest pokręcony cover Joy division Dead Souls, jest kompletnie nieokiełznany – prawie mój ulubiony - March Of The Pigs, jest chory Mr. Self Destruct, ale przecież mamy taneczne niemalże The Hand That Feeds, cudowne Closer, dudniące chorobą Deep. Jest niemalże trashmetalowe Happiness in Slavery – z prekursorskim, sadystycznym teledyskiem, jest narkotyczny The Fragile. The Downward Spiral – płyta, której człowiek ceniący nietuzinkowe dźwięki nie może nie znać. Choć tak naprawdę moment kiedy poznałem Nine Inch nails – na z-rocku - March Of The Pigs uważam za święto i każda płyta stworzona przez trenta okraszona jest czymś takim ….. Trent mówi i trąci o przemocy, o alkoholizmie, o narkomanii, o rzeczach, które trawią ludzi. Nie mówi o pierdołach, miłości i kwiatkach. NIN – moja obsesja muzyczna. Jedna z największych rzeczy jakie odkryłem, jedna z najbardziej niezwykłych zjawisk jakie przetoczyły się przez moje małżowiny. Moja chora miłość. Moja choroba.





koszyk średni:

elbow - Any Day Now

Koszyk średni , ale ciężko się go dźwiga. Można dostać przepukliny. Pamiętam moment, gdy usłyszałem tę piosenkę. Do śmiechu mi nie było. Po dziś dzień. Bo to niezwykła, posępna piosenka. Piękna. W dyskografii tej formacji nie brakowało takich niesamowitych pieśni. Majestatycznych, pomnikowych. Można by było większość ich hiciorów śpiewać na baczność. Ale myślę, że nie o to chodzi. Myślę, że chodzi o to, że to po prostu wspaniała muzyka. Podniosła. Ale jak tylko zaczynam słuchać innych ich kompozycji zmienia się moja retoryka wypowiedzi. New Born to prześliczna ballada, Little Beast jest na wskroś nerwowa. Potem było też całkiem nieźle - Grounds For Divorce – hymn o przyziemnych ludzkich relacjach, Forget Myself – jedna z najlepszych ich piosenek o życiu. Ostatnia płyta – w sumie całkiem niezła build a rocket boys! – jest prześpiewana i przegrana. Brakuje czegoś… Emocji, czegoś…





CULTURE CLUB - Karma chameleon

Człowiek, który przeżył sporo. Boy George, mimo, że kolorowy i barwny jest uosobieniem cierpienia, mimo, że jego muzyka, na wskroś słodka i fajna, jest uosobieniem niepokoju. Karma chameleon – to arcydzieło muzyki pop, piękne wyznanie miłości. Świetne miłosne credo. Tego solo harmonijki ustnej nie zapomni nikt, tej cudownej melodii, tej lekkości. Byłem malutki, ale pamiętam jak teraz. Loving would be easy if your colors were like my Dreas – miałem może 5 lat. Ale to był przebój. Szakiry i gagi mogą się schować. Każdy nucił wynosząc śmieci, odkurzając, kupując ocet. Prawie 30 lat, kurde.. .jest to możliwe? Tego utworu nie zapomni nikt, kto kupował jogurt za 10 zł a następnego za 13 zł. Każdy kto kupował swiat młodych i kolekcje tutusa, Romka i Atomka.





Laurka:

Coheed and Cambria - Welcome Home




2 komentarze:

  1. Och, laurka chyba najlepsza! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie zaprzeczam - jest znakomita. Bardzo sobie cenię oryginalną twórczość Coheed i właściwie można powiedzieć, że nie ma ich w głównych koszach - ponieważ zawsze miałem jakieś ale... Słuchając Welcome Home - wszelkie "ale" usycha.

    OdpowiedzUsuń