czwartek, 25 sierpnia 2011

Odsłona 23 - Wisła z APOELEm

koszyk cięższy:
Puddle of Mudd – blurry

Chłopak robi siusiu pod krzakiem bezwstydnie ściągając gacie. Okładka dość dwuznaczna. Muzyka też. Choć wtedy brzmiała świeżo. Miała wszystko, za co można lubić dobrą muzykę. Melodie, feeling, przestrzeń, grę, luz, rytm. Piękna piosenka. Genialna. Ale cóż – to cykl hity mojego życia, a nie kapele mojego życia. Puddle of Mudd bywał potem w tragicznej formie. Dziś właściwie to trup w szafie. Ale to w okresie studiów to był mój narkotyk, kawałek od którego byłem uzależniony, który jest po prostu cudowny, zaczarowali mnie do cna. Potem brutalnie przywołali do parteru. Jak Wisła w konfrontacji z APOELEm. Jak słucham tej piosenki i oglądam teledysk zapominam o tych ich niedociągnięciach, o całym bożym świecie. Cudowne. 





koszyk ciężki:

Incubus –Nice to Know You

Pamiętam, gdy usłyszałem tę piosenkę po raz pierwszy. Po prostu powiedziałem sobie, że Patton poszedł w niekomercyjną muzykę, bo już znalazł następcę. To podmuch mocy, ale to nie jest huragan, który plewi wszystko co spotka na swej drodze. Incubus, zwłaszcza ostatnio jest bardzo liryczny , dba o każdy detal produkcyjny, będąc jednocześnie wyrazisty i krwisty. Wokalista, nawet w okresie ciężkiego muzycznie okresu, śpiewał pięknie i z odpowiednią dbałością o harmonię. I znów dylemat, bo przecież kocham cudowne Anna Molly, przepiękny, ale jakiś nieco wnerwiony Stellar, kapitalny, pełny złości Megalomaniac, boski I Miss You, skoczny Are You In, cudowną balladę Dig. Albo nawet zupełnie popowe Promises, Promises. Co by nie mówić początek mieli potężny. Nice to Know You – piosenka idealna. Nerwowa, dziwna, ni to metalowa ni akustyczna grr – te przejścia między złością I pogodą – coś nie do podrobienia. 



Koszyk lżejszy:
electronic - get the message

Głos Johnny Marra działa na mnie jak ambrozja. Niby nie jest to jakaś skala głosu typu Pavarotti, czy inny Iglesias. Ale ten głos koi mnie. Koi moje cholerne nerwy wielokrotnie. Piękne jest jeszcze coś innego. Dziś zasłużone dla muzyki kapele, męczy fanów popłuczynami. Kiedyś, gdy ktoś uważał, że zaczyna grać inaczej, nieważne, gorzej czy lepiej – zmieniał nazwę lub jakoś zmieniał wizerunek. Bo przecież jak tylko fani poczynili grymas, że Joy division powinno po śmierci Curtisa się rozwiązać – nawet nie było debaty. Gdy pojawiały się kolorowe inkarnacje powstałej na gruzach Joy division formacji New Order powstawały Electronic, Monaco, The Other Two czy Section 25 a nie Joy Division – come back, czy New order bis. Wróćmy do get the message – arcydzieło muzyki pop rockowej. Po prostu klękam. Kawałek już niemłody, a każdy młody wykonawca błaga o taki talent, ba – natchnienie, jakie stało się faktem przy tworzeniu poszczególnych płyt Electronic. Bo przecież padam przy Second Nature, cudownie tanecznej kompozycji, Disappointed – zaśpiewanej głosem Pet shop boys, Tighten Up – niezwykle nerwowej pieśni, Feel Every Beat – to rozwalacz zupełny.  Ja powiem tyle, każde z tych zjawisk jest błogosławione przez Iana Curtisa.




Laurka:
Z koszyka średniego

the White Stripes - Seven Nation Army
zawód dla wielu, którzy oczekiwali, że będą w którymś z głównych koszyków. Niestety nigdy nie rozszarpali mnie w takim stopniu. Choć potencjał mieli ogromny. Ale laurka to nie zesłanie do gułagów – to odznaczenie. 


poniedziałek, 22 sierpnia 2011


Odsłona 21: Faktura za ślimaki

Koszyk Ciężki

Nine Inch nails – Burn 


Czy ktoś chciał stracić słuch?, Czy ktoś plwał na akcję programy trzeciego – szanuj słuch, czy ktoś celowo niszczy siebie samego? Nie ma takich ludzi. Człowiek stworzon jest by kochać. Tja. I look down at where you're standing. To jedna z piosenek mojego życia, to buldożer moich małżowin. Gdy będę głuchy, będę wiedział komu wysłać fakturę za ślimaki. W ogóle film z którego pochodzi ten hałas mnie rozbroił zupełnie. Każdy kiedyś był młody i oglądał dziwne filmy. Moim filmem na tapecie był Natural born Killers. Olivier Stone do współpracy zaprosił Trenta nie bez kozery – to człowiek , który jak mało kto potrafi czuć emocje, który agresję potrafi zapisać nutowo. Który tworzy tak niesamowite melodie, tak niepowtarzalne i tak wstrząsające. Hałas i zło – rzeknie maluczki – no i błąd. Bo jest i liryczne Hurt, posępne, spokojne Piggy. Jest pokręcony cover Joy division Dead Souls, jest kompletnie nieokiełznany – prawie mój ulubiony - March Of The Pigs, jest chory Mr. Self Destruct, ale przecież mamy taneczne niemalże The Hand That Feeds, cudowne Closer, dudniące chorobą Deep. Jest niemalże trashmetalowe Happiness in Slavery – z prekursorskim, sadystycznym teledyskiem, jest narkotyczny The Fragile. The Downward Spiral – płyta, której człowiek ceniący nietuzinkowe dźwięki nie może nie znać. Choć tak naprawdę moment kiedy poznałem Nine Inch nails – na z-rocku - March Of The Pigs uważam za święto i każda płyta stworzona przez trenta okraszona jest czymś takim ….. Trent mówi i trąci o przemocy, o alkoholizmie, o narkomanii, o rzeczach, które trawią ludzi. Nie mówi o pierdołach, miłości i kwiatkach. NIN – moja obsesja muzyczna. Jedna z największych rzeczy jakie odkryłem, jedna z najbardziej niezwykłych zjawisk jakie przetoczyły się przez moje małżowiny. Moja chora miłość. Moja choroba.





koszyk średni:

elbow - Any Day Now

Koszyk średni , ale ciężko się go dźwiga. Można dostać przepukliny. Pamiętam moment, gdy usłyszałem tę piosenkę. Do śmiechu mi nie było. Po dziś dzień. Bo to niezwykła, posępna piosenka. Piękna. W dyskografii tej formacji nie brakowało takich niesamowitych pieśni. Majestatycznych, pomnikowych. Można by było większość ich hiciorów śpiewać na baczność. Ale myślę, że nie o to chodzi. Myślę, że chodzi o to, że to po prostu wspaniała muzyka. Podniosła. Ale jak tylko zaczynam słuchać innych ich kompozycji zmienia się moja retoryka wypowiedzi. New Born to prześliczna ballada, Little Beast jest na wskroś nerwowa. Potem było też całkiem nieźle - Grounds For Divorce – hymn o przyziemnych ludzkich relacjach, Forget Myself – jedna z najlepszych ich piosenek o życiu. Ostatnia płyta – w sumie całkiem niezła build a rocket boys! – jest prześpiewana i przegrana. Brakuje czegoś… Emocji, czegoś…





CULTURE CLUB - Karma chameleon

Człowiek, który przeżył sporo. Boy George, mimo, że kolorowy i barwny jest uosobieniem cierpienia, mimo, że jego muzyka, na wskroś słodka i fajna, jest uosobieniem niepokoju. Karma chameleon – to arcydzieło muzyki pop, piękne wyznanie miłości. Świetne miłosne credo. Tego solo harmonijki ustnej nie zapomni nikt, tej cudownej melodii, tej lekkości. Byłem malutki, ale pamiętam jak teraz. Loving would be easy if your colors were like my Dreas – miałem może 5 lat. Ale to był przebój. Szakiry i gagi mogą się schować. Każdy nucił wynosząc śmieci, odkurzając, kupując ocet. Prawie 30 lat, kurde.. .jest to możliwe? Tego utworu nie zapomni nikt, kto kupował jogurt za 10 zł a następnego za 13 zł. Każdy kto kupował swiat młodych i kolekcje tutusa, Romka i Atomka.





Laurka:

Coheed and Cambria - Welcome Home




wtorek, 16 sierpnia 2011

22 Odsłona - Księżyc jest smutny


Koszyk ciężki:

Sisters Of Mercy - Lucretia (My Reflection)

Gotycki klimat wygenerowany na płytach tej formacji trudny był do podrobienia, mało tego – to oni odważyli się jako jedni z pierwszych wynieść gotyk-rock pod strzechy. Owszem, ta muzyka ma w sobie sporo mroku i niesie niełatwe brzmienia, ale to właśnie im udało się uzyskać niemały sukces komercyjny. Nie mam wątpliwości, że najwybitniejszy okres, to pierwsze dwie płyty. Tam klimat był tak sugestywny i tak silnie działał na podświadomość, że nawet dziś strach puszczać te krążki po północy. Ciężko pozostać obojętny na ten bardzo specyficzny styl tworzenia i na ten niepowtarzalny mrok. Dziś śmiać się człowiekowi chce jak widzi te wszystkie pseudo gotyckie kapele, które nie potrafią w żaden sposób wpłynąć na moja wyobraźnię, choćby w kilku procentach tak, jak udawało się to im. 





Koszyk lekki:

Colourbox - The Moon Is Blue

4AD w innym formacie, w innej przestrzeni. Pamiętam, że Colourbox zawsze uchodzili za mistrzów drugiej ligi i to nie dlatego, że byli mniej znani, czy coś w tym temacie. Po prostu to była muzyka, która poziomem odstawała od wielkich nazw z tej stajni. Ale w swej klasie i stylistyce byli doskonali. I choć nikt już o nich nie pamięta, ja wciąż nucę tych ich kilka wspaniałych piosenek. 





Koszyk średni:

T.Love – Na Bruku

Przyznam, że nigdy nie byłem jakimś mega patriotą jeśli chodzi o muzykę rodzimą. Zwłaszcza, że ostatnie lata są naprawdę katastrofalne. Ale mam niesamowitą słabość do piosenek, które oprócz dobrej melodii, rytmu i innych takich historii maja w sobie coś swojskiego, coś takiego, z czym się utożsamiam. Coś co widzę obok mnie, namacalnie. Muniek dbał o to, bym właśnie tak się czuł. By śpiewając słyszał jakąś historię, której mógłbym być świadkiem. T.Love to właściwie zawsze trzymali kapitalny rock’n’rollowy poziom, nie było w tym prostactwa ale była prostota, były eksperymenty, ale od których gęba się uśmiechała a nie wykrzywiała. Czy weźmiemy prosty Prymityw czy mega przebojowy Pocisk Miłości, czy neurotyczny King, czy taneczne Al Capone, czy eklektyczne chłopaki nie płaczą - wszystko to było kapitalnie zagrane i spójne. Rock’n’roll pełna gębą. 





Laurka

Team Me - Weathervanes and Chemicals



wtorek, 9 sierpnia 2011

Odsłona 20 - Zrób co Ci mówię

Koszyk średni:
3 colours red - Copper girl

Kilka świetnych płyt zespoły którego nazwa została zainspirowana znanym filmem Krzysztofa Kieślowskiego. Kilkanaście świetnych piosenek rockowych z kapitalnymi melodiami, kilkaset minut radości ze słuchania tej niezwykle sympatycznej brytyjskiej formacji. Dziś już mało kto pamięta ich piosenki, wspaniałe ballady takie jak This is my time, beautiful Day, zapomniano już o kapitalnych, mocniejszych, niemalże punkowych hiciorach takich jak Room With A View. I to nie tylko dlatego, że mieli permanentne kłopoty z dogadywaniem się między sobą. Nie dlatego, że to wypadkowa brzmień takich formacji jak Feeder, Ash z jednej strony a Therapy? i The Almighty z drugiej. Nie dlatego, że ich debiut nie osiągnął takiego sukcesu na jaki zasługiwał. Nie dlatego. Ich kapitalna, żywiołowa muzyka z mocnym przytupem po prostu ludzie mają sklerozę muzyczną. Przypominam zatem o lecytynie i o przesłuchaniu tej przecudownej rockowej piosenki. Warto wrócić do tej świetnej muzyki. Ponieważ ktoś łudzi się, że usunięcie teledysku ma jakiś sens, wrzucam link do piosenki:

PIOSENKA

Koszyk lekki:

Peter Murphy - Cuts You Up

Piotr z Marchwii to głos z Bauhaus, niezwykłej gotyckiej formacji, której muzyka wprowadza ciarki na plecy moje i setki innych ludzi ceniących sobie piękne oblicze mroku. Peter solowo niestety bywał zagubiony, trochę próbował grać przystępna muzykę, będąc dalej enfant terrible muzyki pop-rockowej. Czy to była droga? Zdania są podzielone. Ja akurat lubię jego głęboki głos, jego narkotyzny sposób śpiewania, nawet wtedy, gdy muzyka miała przystępniejsze oblicze. Zwłaszcza, że przecież wielokrotnie dawał sobie przypomnieć, że wywodzi się z muzyki gotyckiej. Brak spójności rekompensował aplikując fanom piękne i niezapomniane przeboje, takie jak Strange Kind of Love czy My Last Two Weeks – cudownie zaśpiewane i zagrane. A przecież ostatnio też wydał bardzo dobrą płytę i świetny kawałek I Spit Roses. To prawdziwa legenda. Z resztą zobaczcie ten załączony teledysk. Włos staje dęba.





Koszyk Ciężki:

Clawfinger - Do What I Say

Poróby zagrania technicznego rapcore’a z elementami rocka industrialnego często kończyły się strasznym fiaskiem. Bywało, że formacje naprawdę wtapiały z kretesem, taki los spotkał Mushroomhead. Popełnili kardynalny błąd – nie zrobili tego co zrobili Szwedzi. Mieli niespotykany dystans do siebie i nie kreowali idiotycznego image’u. Tworzyli porywającą muzykę kipiącą energią i pomysłami. Podobnie jak Powerman 5000 bawili się dźwiękami, bawili się konwencją, melodiami. Bawili się. Efekt momentami był fantastyczny. Ależ ja się katowałem ich debiutem. Ależ to była fajna płyta. 






Laurka (wyciąg z koszyk ciężkiego):


Stereomud – Pain


Koszyk ten zawdzięcza innym sporo, bo nie ma w tej muzyce czegoś szczególnie oryginalnego, ale czyż to nie jest świetny kawałek? Wokalista ma głos podobny to Jamesa H. Gitary chodzą jak u Sevedustach. Na laurkę zasługują z pewnością.






czwartek, 4 sierpnia 2011

Odsłona 20 - Błędy i żale

Koszyk Ciężki:

...And You Will Know Us By The Trail Of Dead - Mistakes & Regrets

Zawsze chciałem ich zobaczyć na żywo, może kiedyś dożyję tego momentu, bo to niezwykła kapela. Rozmach z jakim nagrywają i tworzą panowie z Teksasu jest imponująca. Imponuje przede wszystkim wachlarz i bogactwo inspiracji. W ich muzyce rysują się rozmaite pejzaże muzyczne, czasem z pozoru wykluczające się. Na ich płytach jest to, za co cenimy sobie dobrą muzykę rockową, czyli moc, melodię, kilka warstw brzmieniowych nałożonych w obrębie jednego świata, skłonność do eksperymentu, ale nie do przynudzania, rozwlekania niepotrzebnie piosenek w nieskończoność, tak jak lubują się pokrewne stylistycznie formacje typu Mogwai. Bliżej im do alternatywy spod znaku Rival Schools czy At the driver-in, niż slowrockowych nudziarzy. Nawet ich suity mogłyby się ciągnąć w nieskończoność. Każda ich płyta ma jakiś pomysł, tętni świeżością, radością grania. Co ciekawe z każdą płytą brzmią inaczej i coraz bardziej świeżo. Cieszę się, że mogę opisywać tak niezwykłe zjawiska muzyczne, ale gdyby Artur zaprosił ich, zamiast po raz kolejny ściągać usypiaczy ze Szkocji, mógłbym poznać ich najmocniejsze oblicze – występy na żywo.





Koszyk Lekki:

Tina Turner - Typical Male

Kim jest Tina – jaka jest - co zrobiła dla muzyki pop? Każdy wie doskonale. Kobieta ma 72 lat i słyszę co rusz, że dalej coś tam tworzy, śpiewa. Jest aktywna, jest zabawna, jest kapitalną babką i ma to coś. Wyrazisty sceniczny charakter, niesamowitą charyzmę, bardzo oryginalny, mocny głos i monstrualny bagaż doświadczeń. Bo wiemy cóż ona na scenie na przełomie lat 60 i 70 wraz z Ike wyprawiała na scenie. Ogień i siarka. A pierwszy singiel pojawił się w 1961, czyli 50 lat temu. Jak to jest z tą Tiną? Nie zawsze darzyłem ją sympatią, miała momenty męczące, gdzie przeginała z konfekcją muzyczną, albo gdy wpadała w nieznośną rutynę i niemoc. Ale jak ciarki przechodziły, gdy słyszałem pierwszy raz niezapomniany kanon muzyki pop – czyli Private Dancer, czy przepiękne Look Me In The Heart, fantastyczne What's Love Got To Do With It, można bez końca ciągnąć. Wybrałem Typical Male, dla mnie idealna popowa piosenka, pulsuje funkowym beatem, buja piękną linią basu i gitary rytmicznej, piosenka ma cudowną melodię i fantastyczny sznyt aranżacyjny. Cudo.





Koszyk średni:

Mew - Introducing Palace Players

Tak połamana ale jednocześnie przebojowa piosenka – trudno stworzyć takie cudo i pogodzić dwa światy, dać coś miłośnikom krautrocka, eksperymentów, cudacznych brzmień oraz piękną melodię i przebojowość dla drugich. Myślę, że nie doceniłem tej piosenki w momencie pojawienia się jej na singlu, jej moc poznałem dokładnie rok temu słuchając w osłupieniu w Katowicach. Duńczycy wielokrotnie tworzyli wyborne i nietuzinkowe pieśni, bo przecież w podobnym klimacie jest The Zookeeper's Boy czy Why Are You Looking Grave? Albo bajeczny 156. Ale tutaj osiągnęli szczyt swoich artystycznych możliwości, ich talent został tutaj przypieczętowany. Zrobić dziwną, zakręconą, nietuzinkową piosenkę i jednocześnie rozbujać duszę jej pięknem. Nielicznym się to udawało. 





Laurka 
(wyciąg z koszyka lekkiego):

Rick Astley - Cry For Help