czwartek, 10 stycznia 2013

Odsłona 50 - Uwaga, szukam kłopotów

Koszyk cięzki:
(Hed) Planet Earth - Bartender
Arcykiekawa kapela, która na pewnym etapie po prostu mnie rozwalała i szokowała. Bazą był popularny wtedy rapcore. Czyli sporo odniesień do ciężkiej muzyki zamoczonej w czarnym rytmie. Bo nie brakowało odniesień do reggae, do ska, do rapowania spod znaku Body Count, do zwykłego surowego hip hopu, do switchowania typowego dla Bad Brains. Ale nie brakowało też odniesień do metalowych noisowych w stylu Rage Against the machine czy System of The down. I Got You ma w sobie coś z Korna, Beware Do We Go jest jak Limp Bizkit. Bartender jest jak wsza na dupie. Gryzie wszelkie sumienia i podkęca do zrobienia czegoś nieodpowiedzialnego. Mama, don’t trust me tonight. Swan Dive to już apogeum moim zdaniem, wygar i energia właściwie nie do poskromienia. Sporo bujałem się w tych brzmieniach. Dziś w 2013 roku jest to nie do pomyślenia, bo dziś już tylko wspominam tamte imprezy, tamte bujanie się i tamte fajne brzmienia. To były niesamowite czasy. A płyta Broke to kopalnia niesamowitych, ciężkich piosenek o różnych obliczach. Każdy miłośnik ciężkiej muzyki koniecznie musi ją poznać.




Koszyk Średni:
Manic Street Preachers – La Tristesse Durera (Scream To A Sigh)

Wypadło na jedną z największych kapel na tym globie. Dla mnie oni są Bogami za to przekazali mi i za to co od nich usłyszałem. Nie ma w tym krztyny przesady. Owszem, nie z każdym ich poglądem politycznym o silnie lewicującym kierunku się zgadzam. Nie wszystkie idee są mi bliskie, nie do końca popieram odstrzeliwanie rodziny królewskiej i inne szalone koncepty ulepszenia świata. Ich wybór, mogą mówić w 21 wieku w Wielkiej Brytanii takie, a nie inne rzeczy. Ich pełne prawo. Ale każdy ich tekst jest tak przemyślany i tak rozsądnie poukładany, że za każdym razem czytam i śpiewam z dużą dozą krytycyzmu i z pełną świadomością, że nie jest takie zwykłe tralala la. Jest dużo o cierpieniu, o lękach, o patologii, z jaką musisz się stykać każdego dnia. A które uważasz za niebyłe i nieistniejące. Żyj dalej w złudzeniu. Każda ich płyta, nawet ostatnio słabsze i wydawane trochę na siłę, mają sporą dawkę i potencjał ideologiczny. Wybranie jednej konkretnej piosenki jest właściwie niemożliwe, bo niewiele jest tak znakomitych wykonawców o tak ogromnej umiejętności tworzenia przebojów. Wspaniałych. Czy to będzie chore i zimne jak lód Archives Of Pain, czy pełne paranoi i choroby The Intense Humming Of Evil, czy pełne punkowej energii You Love Us, czy niezapomniany hicior Motorcycle Emptiness, czy też mocne rockowe Sleepflower, czy lekkie i pełne słońca roses in the hospital, czy też skoczne, popowe You Stole the Sun from My Heart, czy pełne głębi i refleksji Little Baby Nothing, czy pełne jakiejś wspaniałej tęsknoty Australia. Można wyliczać bez końca. Tak, jak bez końca nie mogę uwierzyć, że można było stworzyć tak niesamowitą ilość wspaniałych przebojów, kipiących energią, pomysłem, radością grania, mądrością i żywiołowością.




Koszyk lekki:

the Lemonheads - If I Could Talk I'd Tell You

Evan Dando zawsze jawił mi się jako strasznie dziwny koleś, taki dandys, koncentrujący się często na różnych pozamuzycznych akcjach. Czasem ta koncentracja była tak duża, że błądził i wpływał na mielizny muzyczne i popadał w sztampę. Zawsze jednak z twórczości Lemonheads można było wyłuskać wiele wspaniałych popowych piosenek. Zaczynali od dość przaśnego punk rocka, by potem zakolegować się ze sceną ówczesnego Indie popu. Trampoliną do sukcesu był cover Mrs. Robinson z repertuaru Simona and Garfunkela. Potem bywało bardzo różnie artystycznie. Ale wyróżniali się niebagatelną łatwością tworzenia znakomitych melodii. Bo It's About Time, Into Your Arms czy It's a Shame about Ray mają kosmicznie piękne melodie. Nie zapomniane dl;a ludzi, którzy poznali I się zakochali. Owszem maniera wokalna Dando, monotonne granie i tendencje do ucieczki w niezbyt udane artystyczne mieszanki, trochę utrudniały łatwe odbieranie muzyki. Ja wybrałem jedną z mniej efektownych i mniej znanych piosenek z późniejszego okresu. Prościutka, lekka , wręcz banalna melodia o takich różnych ludzkich bzdetach. Piękna melodia ubrana w proste country rockowe pipkanie. Iluż artystów zamieniło by całe dyskografię na kilka tak chwytliwych piosenek.




Laurka:
Butter 08 - Butter of 69