czwartek, 22 września 2011

Odsłona 26 – Piękni ludzie


Koszyk lekki:

Spandau Ballet - Musclebound

Spandau Ballet zna każdy człek, no bo jak można nie znać True, tylko mało kto kojarzy nazwę zespołu. Tu zaczyna się kłopot. Czy debiutancką płytę stworzyła ta sama kapela? Czy Journeys to Glory jest tworem tej formacji? Nie może być. A jednak. Coś złego się później stało i chłopaki zaczęli zauważać, że tworzenie muzyki może przynosić zarobek. Niestety. Nie pierwsi i nie ostatni. Duch mamony. Oczywiście byłbym fałszywy, gdybym powiedział, że to była zła muzyka, bo taka ona nie była. Tylko już wyparował ten wdzięk noworomantycznego niepokoju i zadumy, tej nerwowości. True jest narkotycznie piękny i wzruszający. I kocham tę piosenkę, True robi ogromnie wrażenie, ale niestety tylko singiel, bo płyta pod tym tytułem niestety niesie sporo rozczarowań. Co do debiutu Spandau Ballet – magia, piękno i liryzm no i jeszcze mały bonus - brak rzewnej tkliwości, brak pretensjonalnej ckliwości, brak waty cukrowej. Lukrecja muzyki pop. Wystarczy? Musclebound po prostu wymiata. 





Koszyk ciężki:

Marilyn Manson - The Beautiful People

Chrońcie swoje dziatki, bo dopadnie je kiedyś ktoś taki jak ja. Marilyn Manson, czy cholera wie jak ten koleś się nazywa, miał duużo racji. Wychowanie dzieci to nie jest łatwy chleb. Zewsząd czyhają tacy nihiliści jak on. A przecież jest mnóstwo innych psychopatów. There's no time to discriminate,Hate every motherfucker, That's in your way - to kaseta, którą dosłownie zarżnąłem i słuchałem jak opętany. Oszalałem totalnie i szaleję po dziś dzień, bo to były złote czasy rocka industrialnego. Bo po okresach niemrawego i trochę pretensjonalnego grania w tej szufladce zaczęło się dziać naprawdę bardzo dużo. Manson zasilał pierwszą ligę tego nurtu. Marylin AD 2011 to nieporozumienie, zniknął jak kamfora ten klimat zadziorności i kontrowersji, jałowe to jakieś. Trzeba powiedzieć, że to co tworzy teraz przypomina o stokroć słabszą wersję Portrait of an American Family. Nie wiem, jak mam mówić o tamtej muzyce. O tej muzyce, z którą tak mocno się utożsamiałem i którą tak bardzo cenię. Na którą trzeba mieć dzień, bo ma ona niemały wpływ na samopoczucie. Świat wg Mansona jest wyjątkowo okropny, jest tu nihilizm i dekadencki klimat. Ale gdy usłyszałem The Beautiful People, po prostu oszalałem. Słowa piosenki bezlitośnie rozprawiają się z amerykańskim mitem pięknych, doskonałych ludzi. Zepsucie może dopaść każdego, tym bardziej, jeśli żyje się wśród ludzi pełnych wad i zła. „Obetnij sobie wszystkie paluchy - I przehandluj je za banknoty jednodolarowe. . .” Ogólnie wszechobecny turpizm, także jak ktoś pragnie słońca i zielonej trawki niech mija szerokim łukiem ten fascynujący koncept album. Cytując pewną recenzje: Zanim jednak posłuchasz tej płyty, zastanów się, czy na pewno chcesz obnażyć się przed sobą... Skutki tego eksperymentu będą nieodwracalne.





Koszyk średni 

Anberlin -The Unwinding Cable Car

Nie oszukujmy się, typowo amerykańska scena rockowa przeżywa niespotykany, jak dotąd kryzys. Jest niewiele kapel, które wybijają się ponad przeciętność w tak zwanej typowo amerykańskiej muzyce gitarowej. Wśród nich niewątpliwie jest Anberlin. The Unwinding Cable Car – to brylant muzyki rockowej, tak pięknie zaśpiewany, delikatny, ale nie ckliwy, gitary akustyczne grają tam po prostu zniewalająco, przepiękna melodia, która robi ogromne wrażenie. To właśnie melodie stanowią o sile ich muzyki. Są nieprzeciętne. Czy weźmiemy rytmiczne Pray Tell, czy rwane Cities, czy też raźne Ready Fuels, czy bajeczne do cna A Day Late, A jest jeszcze całe mnóstwo innych pieśni. The Unwinding Cable Car jest po prostu niezwykłe. Płynie i lekko unosi nas, brylant.






Laurka – z koszyka lekkiego:

Robbie Nevil - C'est La Vie



środa, 14 września 2011

Odsłona 25 - Machanie marynarkami


Koszyk średni:

Franz Ferdinand – 40 FT

Na początku tego wieku zaczęło się dziać coś niesamowicie ekscytującego. Jak grzyby do deszczu zaczęły pojawiać się zespoły, które za wszelka cenę chciały przywrócić blask zwykłej gitarze. Jakaś niesamowita moda na modsowe wdzianka, lekkie melodie, fajne fryzury. Nikt nie zamierzał odkrywać Ameryki. Powiem tyle, to muzyka na zabawę, na imprezę, na koncertowe szaleństwo, na wymachiwanie marynarkami. Słuchając tej muzyki w zaciszu domowym w przerwie między gotowaniem obiadu i praniem skarpet można odczuć lekki dysonans. Odczucie, że to w sumie nic specjalnego. Oczywiście sukcesu panowie nie osiągnęli samym machaniem marynarką i wyglądem. To niesamowita przebojowość, skoczność, świeżość, radość grania, energia, żywiołowość, wyczucie rytmu decydowały o tym sukcesie. A myślę, że przede wszystkim to, że to porywająca muzyka. 





Koszyk lekki:

luna halo – Superman

Epicki pop-rock, który robi spore wrażenie już po pierwszym przesłuchaniu. Takiej muzyki słucha się z niebywałą przyjemnością, ale nie powoduje ona tez mdłości, bo jest skomponowana z zachowaniem idealnych proporcji aranżacyjnych, jak na ten typ muzyki. Jest niebanalnie zagrana i zaśpiewana. Jest w niej cudowna melodia, słodki tekst. Formacja Luna Halo miała w swoim repertuarze piosenki może bardziej ambitne i nadzwyczajne, ale w gruncie rzeczy to Superman był megahitem, który chodził za mną noc i dzień. Z resztą nie oszukujmy się, Europejczycy, przynajmniej ich część, jest silnie impregnowana na takie brzmienie. Niby inne. Niby takie Amerykańskie. A w sumie to kapitalna piosenka. Przebój pełna gębą. Czegoś więcej trzeba?





koszyk ciężki:

Motograter – Down

Jeden z najbardziej niesamowitych teledysków, jakie kiedykolwiek widziałem. Paranoiczny i chory, nawiedzony przez same ciemne duchy. Co ciekawe kawałek niesamowicie przebojowy, przepadł zupełnie. Jest hardcore’owa zadziorność, ciężar typowy dla wczesnego Korna, melodia w klimacie Disturbed. Przejścia trochę jak Flaw. Można zżymać się na wtórność, bo bez cienia wątpliwości takowa ma miejsce, można się zżymać na to, że artystycznie nie mieli, albo nie zdążyli mieć do powiedzenia, tyle co wielcy. Niemniej to cykl hity mojego życia, a nie kapele mojego życia. A hit to był niewątpliwy, wciągający z każdym odsłuchaniem, z każdym oddechem, z każdym momentem spoglądania w paranoicznie ruszającego się czerwonoskórego Zaka Warda.





Laurka - z koszyka średniego



czwartek, 8 września 2011

Odsłona 24 – Wszystko o pieniądzach

Koszyk Ciężki:

Prong - Snap Your Fingers, Snap Your Neck

Prong to w języku angielskim coś w stylu szpikulca, coś zakończonego ostro i raczej wyraziście. Okładka kasety, którą kupiłem robiła wrażenie – wydłubane oko wykrzywionym widelcem leżące na gazecie od kwadransa. Musiało robić wrażenie, podobnie działała muzyka, niezwykła płyta. Z jednej strony mająca w sobie sporo z trashu spod znaku Helmeta, czasem coś z progresywnego metalu w stulu Voivoda, coś z crossoveru typu Crowbar ale przede wszystkim sporo spod znaku metalu industrialnego. Najbliżej stylistycznie im było do formacji typu White Zombie i Nailbomb. Ważne było jednak to, że wypracowali oni niepowtarzalny styl i nawet okropny śpiew Tommy’ego Victora robił wielkie wrażenie. Ich muzyka ewaluowała, zmieniała oblicze, ale zawsze była ciężka i niełatwa. Paranoiczna i pełna jakiejś dziwnej nerwowości. 





Koszyk lekki:

Meja - A'll Bout The Money

Czuję jak gromy lecą na moją głowę. Ale wyobraźcie sobie, że nie ma youtube’a, że słyszy się piękną , prostą piosenkę w przepięknych okolicznościach, naprawdę przecudnych. Prościutka, potężnie chwytliwa, choć w gruncie rzeczy błaha pieśń o różnych ludzkich problemach. Nic wielkiego. Patrząc przez pryzmat codziennego odhaczania piosenek, zwyczajnie się ją oleje. Bo ani to wybitna wokalista, ani piosenka. Ale jest jedno ale. Wielkie ale, uwielbiam tę prostotę, tę linię melodyczną, tę lekkość, te niepowtarzalną chwytliwość, te chwile, które były przez tę piosenkę umilane. 





Koszyk średni:

Imperial Drag - Boy Or A Girl

Popaść w sztampę, rutynę, słabiznę i płyciznę mozna grając glam rocka błyskawicznie. Wystarczy przegiąć z jakąś formułą, wystarczy zaśpiewać za wysoko, za nisko, za słodko, wystarczy, że coś jest zbyt kiczowate i już narażamy się na śmieszność zamiast na podziw. Formacji Imperial Drag udało się uniknąć takich mielizn. Ich jedyna płyta, świeża i fajna, ekscytuje po dziś dzień młodzieńczą energią i luzem a przy tym jest niezwykle melodyjna. W odróżnieniu od typowego Power popu lubią maczać się w psychodelicznym rocku i rock’n’rollu w stylu Primal Scream. Oczywiście, nie można nazwać ich zbawcą muzyki pop, w żadnym wypadku. To po prostu fajna muzyka. A Boy Or A Girl to fajna piosenka. 





Laurka 

+/- - Steal the Blueprints