czwartek, 14 grudnia 2017

Biały Kruk 2 / White Crow 2 -13.12.2017 - Foreigner - Urgent (1981)


[Obrazek: 1401334.jpg]



Każdy pewnie nucił pod nosem wielkie romantyczne szlagiery Foreigner. Podejrzewam, że wielu właśnie z pościelówkami się kojarzy twórczość tej formacji. Oczywiście pozwolę sobie znów zwrócić uwagę, że jest wybitnie niesprawiedliwym szufladkowanie muzyków na bazie li tylko największych hiciorów i traktowanie, jak wyroczni list sprzedażowych czy preferencje ogółu. Oczywiście to romantyczne założenie, które jest w takim samym stopniu zacne, jak i naiwne.
Urgent jest przykładem, że muzykom dało się odcisnąć piętno w panteonie muzyki rozrywkowej o znacznie szerszym zasięgu artystycznym. Kawałek zaczyna się od wyjątkowego, ostrego, rwanego riffu syntezatora i poppingowego basu, który tworzy trzon brzmieniowy typowy dla czystego rockowego utworu, pomimo, że na pierwszym planie nie jest gitara rytmiczna ani siermiężne, ciężkie brzmienie. Gitara stanowi bardziej urozmaicenie i tło. Pomimo, że utwór oddycha pełna piersią i ma bogatą warstwę arancyjną, brzmi dość ascetycznie, chłodno i niepozornie skrada się do punktu kulminacyjnego, czyli niebotycznej solówki saksofonu. No właśnie, saksofon jawi mi się tutaj, jako instrument, który stawia tę piosenkę ponad przeciętność. Partia saksofonu wprost wbija w ziemię.
Drugim atutem piosenki jest śpiew. Głos Lou Gramma jest bardzo specyficzny, lokuje się w charakterystycznej palecie rockowej, ale można odnieść wrażenie, że wokalista próbuje przekrzykiwać nietypowość prezentowanego kawałka. Można wręcz odnieść wrażenie, że modulacja jest wręcz niedbała i chaotyczna. Emocje, które chce Foreigner przekazać koncentrują się tylko w warstwie wokalnej. W pewnym momencie Lou zaczyna wręcz charczeć, co może purystów doprowadzić do irytacji. Jednak ten aspekt powoduje, że piosenka choć ma jednolitą atmosferę, ​​jest jednocześnie zaraźliwie chwytliwa i emocjonalna oraz rozhuśtana. Drapie po uszach a nie usypia. Urgent to taki drapiący pop rock. Niby monotonny i jednoznaczny, ale zdecydowanie intryguje. Ujmujący jest też obraz, gdzie po raz kolejny można doświadczyć euforię wynikającą ze wspólnego tworzenia, grania i śpiewania.
Urgent po upływie 37 lat brzmi bardzo świeżo i przekonywająco. Wręcz stwierdzić należy, że czas działa na korzyść tego kawałka.

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Everyone probably hummed the big romantic hits of Foreigner. I suspect that many people associate the work of this formation with such songs. Of course, let me point out again that it is extremely unjust to put musicians on the basis of only the biggest hits and treating them, like a sales letter or general preferences. Of course, this romantic premise, which is equally noble and naive.
Urgent is an example that musicians could be imprinted in the pantheon of popular music with a much wider artistic range. The piece starts with a unique, sharp, ripped synthesizer and popping bass, which creates the soundstones typical of a pure rock song, despite the fact that the foreground is not a rhythmic guitar or a heavy, heavy sound. The guitar is more variety and background. Despite the fact that the song breathes full of breasts and has a rich argan layer, it sounds quite ascetic, cold and inconspicuously creeps up to the climax, i.e. an exorbitant saxophone solo. Exactly, the saxophone appears to me here as an instrument that puts this song above mediocrity. The saxophone party directly sticks to the ground and pretends that a strong solo is not just a guitar squeak.
The second advantage of the song is singing. The voice of Lou Gramma is very specific, locates in a characteristic rocket, but you can get the impression that the vocalist tries to shout out the unusual character of the presented song. You can even get the impression that the modulation is almost careless and chaotic. Emotions that Foreigner wants to communicate focus only on the vocal layer. At some point, Lou begins to wheeze, which may lead to irritation. However, this aspect causes that the song, although it has a uniform atmosphere, is at the same time infectiously catchy and emotional and swinging. It scratches over your ears and does not put you to sleep. Urgent is such a scratching pop rock. Seemingly monotonous and unambiguous, but definitely intriguing. The picture is also captivating, where once again one can experience the euphoria resulting from joint creation, playing and singing. Urgent sounds very fresh and convincing after 37 years. Quite clearly, time is working in favor of this piece. 

środa, 6 grudnia 2017

Biały Kruk 1 / White Crow 1 - 6.12.2017 - Glass Tiger - Someday





Biały Kruk 1 - 6.12.2017
Glass Tiger - Someday

Kanadyjski Glass Tiger nie są reprezentantami świata muzyki ambitnej, wybitnej czy wirtuozerskiej. Utwór Someday właściwie można uznać śmiało za kwintesencję kiczu i ani fani ani Artyści z pewnością się nie obrażą. Fani ortodoksyjnych progresywnych dźwięków prawdopodobnie będą śmiać się pod nosem z politowaniem bądź pogardą. A jak znam życie, większość z nich rytmicznie pod stołem będzie tupać nóżką. Bo jak wiemy kicz potrafi i bywa uroczy i przekonywujący. W dodatku AD2017 jest zwyczajnie modny i ożywczy.
Utwór Someday napisał niejaki Jim Vallance. Jego referencje są bardzo przyzwoite. Napisał piosenki dla takich ludzi, jak Bonnie Raitt, Aerosmith, Carly Simon, Rod Stewart, Roger Daltrey, Tina Turner, Alice Cooper, Ozzy Osbourne, Kiss, Scorpions, Anne Murray i Joe Cocker. Najbardziej znane piosenki Vallance’a to Heaven czy Summer of '69 z repertuary Briana Adamsa. W takim też duchu i klimacie utrzymana jest stylistyka Glass Tiger, przy czym warto wspomnieć, że w największym przeboju Kanadyjczyków “Don't Forget Me (When I'm Gone)” występuje sam Brian.
Someday jest nieco bardziej retro i homopopowy w wydźwięku, to zwykła piosenka o tęsknocie, cierpliwości w przeżywaniu miłości oraz nieoczywista apoteoza błogostanu, jakie przynosi zawierzenie miłości. W sposobie artykułowania emocji kawałek jest bliski stylistyce Bad English czy wygładzonego Foreignera, w brzmieniu wyczuwam sporo ze stylu Mr. Mister czy Starship. Solówka na klawiszach imitująca harmonijkę ustną przypomina echa There Must Be an Angel (Playing with My Heart) zaś pochód gitary basowej - po prostu wyborny i niepowtarzalny. Również partie wokalne są bardzo ciekawe, niektóre dość trudne technicznie, choć z pozoru łagodne i nie sięgajace trudnych rejestrów. Osobiście próbowałem nucić niektóre partie. Przy nie wyćwiczonych strunach głosowych można momentalnie dostać ataku kaszlu i świądu strun.
No i słowo o teledysku - jest faktycznie bardzo pięknie kiczowaty. Nie ma tam przesadnego blichtru i przepychu. Alan Frew ma założony śmieszny do łez berecik ze znaczkiem i T-shirt, który można kupić w Tesco za 3 złote, wszystko rozgrywa się w jakimś niezbyt wyszukanym baraku czy opuszczonej hali. Ale czy nie jest to słodkie. Mnóstwo w tym obrazie jest uśmiechu, serdeczności, młodzieńczej radości.
Poniżej kilka słów Alana Frew na temat powstania Someday i Don't Forget Me (When I'm Gone). Znów kolejne osoby zainspirowane Tears For Fears. Niech ktoś mi powie, że TFF nie był wielkim zespołem.

On the very first day that we met (producer) Jim Vallance, he picked us up at the airport and to break the ice asked us what we were listening to. One was Tears For Fears (Songs From The Big Chair). We went to his house and drank tea and listened to some tunes. "Everybody Wants To Rule The World" came on and we really liked the shuffle beat. So we went into the studo and based on this shuffle beat, we wrote "Don't Forget Me (When I'm Gone)". First day, first song. Then we took a break. A couple of the guys were smokers at that time, so they left Vallance and I alone - we were non-smokers. He started this gaga gaga thing on the the piano and I started singing, "When I come home, you telephone..." By the time the guys came back, we had this song. So on the very first day we wrote "Don't Forget Me" and "Someday"!
I'll always remember I got this warm fuzzy feeling from the keyboard thing that he had going and it inspired me to write something. "When I come home, you telephone" came out immediately. Over the next few hours I wrote the rest of it.



----------------------

Canadian Glass Tiger are not representatives of ambitious, outstanding or virtuoso music. Someday song can actually be considered the quintessence of kitsch - neither fans nor artists will be offended. Fans of orthodox progressive sounds are likely to laugh at each other with pity or contempt. And if I know my life, most of them will stamp their feet under the table in a rhythmic way. Because, as we know, kitsch can be charming and convincing. In addition, AD2017 is simply trendy and invigorating.

Someday wrote a man named Jim Vallance. His references are very decent. He wrote songs for people like Bonnie Raitt, Aerosmith, Carly Simon, Rod Stewart, Roger Daltrey, Tina Turner, Alice Cooper, Ozzy Osbourne, Kiss, Scorpions, Anne Murray and Joe Cocker. The most famous songs of Vallance are Heaven or Summer of '69 from the repertory of Brian Adams. In this spirit and climate, the style of Glass Tiger is maintained, and it is worth mentioning that in the biggest hit of Canadians, "Do not Forget Me (When I'm Gone)" is performed by Brian.

Someday is a bit more retro and pop in tone, it's just a song about longing, patience in experiencing love and the apotheosis of bliss that brings love. In the way of articulating emotions, the song is close to the stylistics of Bad English or polished Foreigner, in the sound I sense a lot from the style of Mr. Mister or Starship. The solo on the keys imitating the harmonica resembles the echoes of "There Must Be an Angel" (Playing with My Heart) and the march of a bass guitar - simply superb and unique. Also the vocal parts are very interesting, some quite technically difficult, although seemingly gentle and not reaching for difficult records. Personally, I tried to hum some of the parties. With unheated vocal cords, you can immediately get a coughing and pruritus of the vocal cords.

And the word about the video - it is actually very beautifully kitschy. There is no excessive glitz and glamor. Alan Frew has a funny beret with some mark and a T-shirt, which can be bought at Tesco for a few cents, everything takes place in a not-so-rich barrack or abandoned hall. But is not that sweet. There is a lot of smile, warmth, and youthful joy in this picture.
Below are a few words from Alan Frew about Someday and Do not Forget Me (When I'm Gone). Again, more people inspired by Tears For Fears. Let someone not tell me that TFF was a great team.
On the very first day that we met (producer) Jim Vallance, he picked us up at the airport and to break the ice asked us what we were listening to. One was Tears For Fears (Songs From The Big Chair). We went to his house and drank tea and listened to some tunes. "Everybody Wants To Rule The World" came on and we really liked the shuffle beat. So we went into the studo and based on this shuffle beat, we wrote "Don't Forget Me (When I'm Gone)". First day, first song. Then we took a break. A couple of the guys were smokers at that time, so they left Vallance and I alone - we were non-smokers. He started this gaga gaga thing on the the piano and I started singing, "When I come home, you telephone..." By the time the guys came back, we had this song. So on the very first day we wrote "Don't Forget Me" and "Someday"!
I'll always remember I got this warm fuzzy feeling from the keyboard thing that he had going and it inspired me to write something. "When I come home, you telephone" came out immediately. Over the next few hours I wrote the rest of it.