wtorek, 5 lipca 2011

14 odsłona - 8 czerwiec - szmata do szmaty

koszyk ciężki:


Queens Of The Stone Age - If Only

Josh Homme to jedna z najbardziej inspirujących postaci w muzyce. To dzięki niemu stoner rock wyszedł poza strzechy, to on nadał jako jeden z nielicznych w muzyce przełomu wieku niepowtarzalne brzmienie i klimat swojej muzyce, tak mocno, że praktycznie każdy jego ruch gitarą jest rozpoznawalny i jedyny w swoim rodzaju. To on współtworzył jedno z najbardziej niezwykłych zjawisk w muzyce rockowej – Kyuss. To on inspirował tak silnie inne formacje jak np. Arctic monkeys, która z przeciętnej rock’n’rollowej kapelki zamieniła się w rasową rockową załogę. To on nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu, a nawet jego poboczne projekty jak Eagles of Death Metal, Them Crooked Vultures, Desert Sessions brzmią fascynująco i świeżo.  Choć przecież każde jest zupełnie inne, Eagles – radosne rock’n’rollowe, to drugie bliskie klasycznej muzyki rockowej, Desert Sessions – to niemalże pustynny jazz, improwizacje na środku pustyni. Dziś każdy chce grać z nim i podziwiać jego muzyczne ego. Jego wszechstronność, łatwość komponowania świetnych melodii, kreowania karkołomnych solówek, tworzenia rockowych przebojów, kilkugodzinnych jamów z muzykami z innych światów muzycznych. Jest sobą i nigdy nie przestał nim być i jak słucham np. Make It Wit Chu z ostatniej płyty to jestem pewien, że będzie mnie jeszcze wiele razy zachwycał, bo jego wszechstronność nie pozwala mu zamknąć się w 4 ścianach muzycznych. Wielki szacun.

koszyk lekki:

Gus Gus – Ladyshave

Islandia to kraj, w którym nie brakuje niezwykłych wykonawców, z różnych muzycznych światów. Gus Gus to jeden z najbardziej niezwykłych.  Na początkach kariery był to zespół stworzony przez dziewięć osób, różnych osobowości, z których każda dawała coś od siebie. Trzonem ich muzyki był trip-hop, elektronika czasem pop i dance, ale ta muzyka zawsze ze względu na liczne inspiracje unikała łatwym klasyfikacjom, każde jej szufladkowanie było krzywdzące. Pierwsze albumy były wyjątkowo udane i fascynujące. Oczywiście tworzyli też znakomite przeboje i łatwo wpadające w ucho melodie, nawet po przetrzebieniu składu. Mimo, że mariaż z muzyką techno i house uważam za nieudany, było czuć ciągle w tej muzyce coś niepowtarzalnego.



koszyk średni:

Eels – Susan’s house

Bohaterem średniego koszyka jest E. Nie będę ukrywał ani ściemniał – kocham tego faceta. Eels to jedna z moich ulubionych kapel. Kocham Facia za całokształt, za to że jego życiorys tak bardzo przypomina mój, może dlatego, że jego muzyka jest na wskroś autentyczna, że w każdej kompozycji, nawet tej wesołej czuć ból i lęk. Ostatnio Eels wydają płyty za często, zdecydowanie, ale nawet na tych najnowszych można znaleźć jakąś perłę. Natomiast mają za sobą kilka naprawdę wybornych, fantastycznych. Ten głos, to brzmienie, ten luz, ten niepowtarzalny klimacik zadumy i jakiejś wątpliwości. Wskazanie jednej piosenki nie jest łatwe, bo czy wezmę bujający Novocaine For The Soul, czy bajkowy Fresh Feeling, przesympatyczny ale mocno przewrotny Rags To Rags, balladowy It's A Motherfucker – to każdy utwór jest inny, jazzujący Hospital Food, bluesowy Dog Faced Boy, lekki jak piórko Trouble With Dreams, czy rockowy Mental, czy w końcu chore do cna cancer for the cure, czy znane ze Shreka My Beloved Monster czy przekochane Your Lucky Day in Hell i kilkanaście innych. Same perły. Nie wiem co wybrać. Nie da się. Bo cała ta twórczość jest magiczna. Moim zdaniem , nie znać to straszny obciach. Kiedyś któryś pismak bardzo nieładnie napisał, że Gobain popełnił samobójstwo ponieważ nie był w stanie nagrać takiej płyty jak Beautiful Freak, nie podobał mi się ten tekst, ale nie mam wątpliwości, że Kurt nie pogardził by taką płytą. Lekką a pełną emocji.



Laurka:

Thompson Twins - Doctor! Doctor!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz