Koszyk średni:
Keane - Bend And Break
Zupełnie przypadkowo, bo w przeddzień wydania nowego krążka, maszyna losująca wskazała Brytyjczyków z Keane. Formacja dość nierówna i budząca przeróżne reakcje, czasem wpływająca na koszmarne mielizny i uciekająca się do oczywiście przeciętnych i wątpliwych artystycznie rozwiązań. Czasem ich muzyka budzi wrażenie, że muzycy powtarzają te same schematy w kółko i można odnieść wrażenie, że się jest robionym w balona. Czym tu się zachwycać? Bo ani wokalista nie jest mega fachowcem ani mega artystą, ani to nie jest jakaś specjalnie wyrafinowana muzyka, ani teksty, ani… Tylko tyle, że ja mam do nich słabość, zawsze ceniłem ich za przepiękne melodie, za świetnie brzmiące instrumentarium i za rozmach. Bend And Break jest taką wisienką na torcie – przepiękna piosenka, cudownie zaśpiewana, zagrana, coś czystego, coś nieuchwytnego, coś nie stworzenia przez statystycznego artysty-grajka. Takie małe arcydzieło.
Koszyk lekki:
The Fat Lady Sings - Drunkard Logic
Jedna z najbardziej niedocenionych kapel popowych jakie znam, śmiem twierdzić, że mogliby osiągnąć coś na kształt sukcesu, gdyby tylko pokierował nimi ktoś sensowny z branży. Tyle tylko, że Irlandczycy nie grają specjalnie komercyjnej muzyki, ani nośnej, ani kontrowersyjnej, ani wykręconej. Taka grzeczna muzyka z pogranicza popu i rocka. Silnie osadzona w południu muzyki Amerykańskiej, mająca w sobie coś z klimatu Angielskiego pop-rocka z połowy lat 90 tych, ze świetnym wokalistą wyśpiewującym kapitalne, niezapomniane melodie, każda ich piosenka jest boska. Cóż przepadli – ale nie ma się czemu dziwić, ważne, że ja ją wyłuskałem z czeluści świata muzycznego. I tym się chełpię, bo to przepiękne piosenki.
koszyk ciężki:
Toadies - Possum Kingdom
Possum Kingdom brzmiał swego czasu tak niesamowicie, ze można było drzeć z głowy włosy i pytać, jak oni to zrobili? Banalnym, wyświechtanym riffem z tzw. potknięciem; prościutkim, kroczącym rytmem i leniwym postgrungeo’wym sposobem śpiewania. Tyle tylko, że to było dopiero otwarcie, bo dalej czaił się mroczny, pełen lęku Tyler, gdzie gitary jęczą, piszczą, miałczą i wszystko zlewa się w jakiś przepiękny sos, dalej jest narkotyczny i pełen dziwnej, psychodelicznej energii Paper Dress, przypominający dokonania Pearl Jam, jest rock’n’rollowy I Come From The Water, słowem pełnokrwista muzyka rockowa. Oczywiście oczekujący niespotykanych aranżacji, niebotycznych melodii i wywalonych w kosmos przebojów, się srodze zawiedzie, bo to muzyka pełna paranoi, choroby, dziwna i w swej schizofrenii na swój sposób piękna.
Keane - Bend And Break
Zupełnie przypadkowo, bo w przeddzień wydania nowego krążka, maszyna losująca wskazała Brytyjczyków z Keane. Formacja dość nierówna i budząca przeróżne reakcje, czasem wpływająca na koszmarne mielizny i uciekająca się do oczywiście przeciętnych i wątpliwych artystycznie rozwiązań. Czasem ich muzyka budzi wrażenie, że muzycy powtarzają te same schematy w kółko i można odnieść wrażenie, że się jest robionym w balona. Czym tu się zachwycać? Bo ani wokalista nie jest mega fachowcem ani mega artystą, ani to nie jest jakaś specjalnie wyrafinowana muzyka, ani teksty, ani… Tylko tyle, że ja mam do nich słabość, zawsze ceniłem ich za przepiękne melodie, za świetnie brzmiące instrumentarium i za rozmach. Bend And Break jest taką wisienką na torcie – przepiękna piosenka, cudownie zaśpiewana, zagrana, coś czystego, coś nieuchwytnego, coś nie stworzenia przez statystycznego artysty-grajka. Takie małe arcydzieło.
Koszyk lekki:
The Fat Lady Sings - Drunkard Logic
Jedna z najbardziej niedocenionych kapel popowych jakie znam, śmiem twierdzić, że mogliby osiągnąć coś na kształt sukcesu, gdyby tylko pokierował nimi ktoś sensowny z branży. Tyle tylko, że Irlandczycy nie grają specjalnie komercyjnej muzyki, ani nośnej, ani kontrowersyjnej, ani wykręconej. Taka grzeczna muzyka z pogranicza popu i rocka. Silnie osadzona w południu muzyki Amerykańskiej, mająca w sobie coś z klimatu Angielskiego pop-rocka z połowy lat 90 tych, ze świetnym wokalistą wyśpiewującym kapitalne, niezapomniane melodie, każda ich piosenka jest boska. Cóż przepadli – ale nie ma się czemu dziwić, ważne, że ja ją wyłuskałem z czeluści świata muzycznego. I tym się chełpię, bo to przepiękne piosenki.
koszyk ciężki:
Toadies - Possum Kingdom
Possum Kingdom brzmiał swego czasu tak niesamowicie, ze można było drzeć z głowy włosy i pytać, jak oni to zrobili? Banalnym, wyświechtanym riffem z tzw. potknięciem; prościutkim, kroczącym rytmem i leniwym postgrungeo’wym sposobem śpiewania. Tyle tylko, że to było dopiero otwarcie, bo dalej czaił się mroczny, pełen lęku Tyler, gdzie gitary jęczą, piszczą, miałczą i wszystko zlewa się w jakiś przepiękny sos, dalej jest narkotyczny i pełen dziwnej, psychodelicznej energii Paper Dress, przypominający dokonania Pearl Jam, jest rock’n’rollowy I Come From The Water, słowem pełnokrwista muzyka rockowa. Oczywiście oczekujący niespotykanych aranżacji, niebotycznych melodii i wywalonych w kosmos przebojów, się srodze zawiedzie, bo to muzyka pełna paranoi, choroby, dziwna i w swej schizofrenii na swój sposób piękna.
http://www.mycharts.pl/forumdisplay.php?fid=111