czwartek, 24 maja 2012

Odsłona 40 - Król jest tylko jeden

Odsłona 40 - Król jest tylko jeden

Koszyk ciężki:

30 Seconds to Mars - Echelon

Ileż kontrowersji powstało wokół tej formacji, ileż niesmaku, ileż goryczy. To oczywiście kwestia dziwnego image’u, muzyki granej pod publiczkę, plastykowego zachowania, jakiegoś infantylnego i sztucznego podejścia do publiczności. Zapomnijmy o Marsach AD 2012 i cofnijmy się o kilka lat, gdy Jared i ekipa zaczynali przygodę z muzyką, gdy to wszystko było jeszcze czyste, unikatowe, porywające, świeże. A takie właśnie było, do tej pory ciary chodzą mi po plecach, gdy słyszę niesamowity, nieprawdopodobnie powalający mocą Capricorn, pełen jakieś furii w Edge of the Earth, czy kompletnie powalający Fallen. Wszystko to było poukładane, ale miało dozę niezbędnego szaleństwa, było świeże i autentyczne. No i Echelon - klasyka math rocka. Kawałek po prostu nie do opisania zwykłymi słowami, narastający, nieoczywisty, kończący się wprost niesamowicie. Dziś właściwie pozostał rozmach i siła, ale nie ma już nic poza tym, no i ten cholerny emo-niesmak, nie o to chyba chodziło.





Koszyk średni:

Dishwalla - Counting Blue Cars

Ekipa z Santa Barbara otrzymywała tak rewelacyjne recenzje, że skusiłem się swego czasu na kupno kasety “Pet your friends”. Okładka przestawiająca roześmianą dziewuchę trzymającą na smyczy sarnę bardzo mi się spodobała. No i to co najważniejsze - nieprawdopodobnie chwytliwe i doskonałe melodie, których nikt w dzisiejszych czasach nie jest w stanie wygenerować. Charlie Brown's Parents zachwyca częstymi zmianami tempa i emocji, w obrębie jednej piosenki dzieje się tyle, że można obdzielić kilkanaście innych. Explode eksploduje furią i złością, Miss Emma Peel powala niecodziennie cudowną melodią i słodyczą, Pretty Babies kołysze energicznym stąpaniem z delikatnym głosem, Feeder buja, ach jakże lubię maczać się w tych dźwiękach, upajać tak optymalną mieszanką popu i rocka. Każdy kto lubi dobry pop-rock powinien koniecznie poznać ten krążek. Nie jest to jakieś arcydzieło ale kopalnia wspaniałych hitów. Zupełnie niedzisiejszych. No i Counting Blue Cars. Ogromny hit na listach posiadający niesamowitą melodię i głębię. Piękny na wskroś - by nie powiedzieć idealny.





Koszyk Lekki:

Michael Jackson - Beat It

Wielki król popu, nie ma w tym tytule ani grama przesady, to człowiek, który namacalnie zmienił świat swoją muzyką, spod jego ręki taśmowo wychodziły kawałki o jakie wielu muzyków modli się wieczorami. To artysta, którego geniusz kompozytorski na pewnym etapie był wprost nie do wyobrażenia, to człowiek, który miewał boskie przebłyski. Dobra koniec wychwalanek. Broni się muzyka, to świadectwo genialności o jakiej piszę. Tu aż się roi od wspaniałych piosenek, czy to będzie skoczny Smooth Criminal, pięknie funkujący Thriller, utrzymany w klimacie RNB Remember the time, rockowo brzmiący Give In To Me, słodziutki Man in the Mirror, mający coś z klimatu hip hopu In The Closet, przepiękny Dirty Diana, czy pełen delikatności Who Is It. Wymieniać można właściwie bez końca. Wszystko oczywiście perfekcyjnie dopieszczone aranżacyjnie, świetnie i z emocją zaśpiewane, pełne rozmachu. Każda piosenka ma znaczenie, tu nie ma zapchajdziur, tu nie ma pójścia na łatwiznę. No i mój ulubiony Beat It z gościnnym udziałem Eddiego Van Halena. Kawałek, który wyprzedził epokę, nie mam żadnych wątpliwości. Arcydzieło muzyki pop. Ikona. Michael zawsze będzie moim prywatnym królem popu.





Laurka:

Ashes of soma - Emancipate




wtorek, 8 maja 2012

Odłona 39 - Kryzys wieku średniego

Koszyk średni:

The Beta Band - Out-Side

the Beta Band była swego czasu niesamowicie frapującym zjawiskiem, bardzo lubiłem epatować się tą niezwykle eklektyczną i nieco psychodeliczną twórczością, w której nie brakuje odniesień do twórczości Becka, jak i gitarowych kapel z lat 90 tych. W tej muzyce jest wszechobecny duch eksperymentu spod znaku chociażby UNKLE i inteligentnego kombinowania typowego dla Zappy, bez znamion megalomanii, bez popadania w przaśną pastiszowość i co ciekawe z ogromnym poczuciem humoru. W tej muzyce jest również to, co najistotniejsze - czyli spory potencjał komercyjny. Potencjał niestety niewykorzystany. Ta wyśmienita porcja postmodernistycznej muzyki rozrywkowej podanej z głową i z jajami nie sprzedała się zupełnie, nie spodobała się? Ja po prostu myślę, że po prostu nie wpadła we właściwe ręce, może to brak szczęścia? Nie wiem tego. Wiem natomiast, że każdy szanujący się fan ambitnej alternatywy musi znać The Beta Band.





koszyk lekki:

Dexys Midnight Runners- Come On Eileen

To był swego czasu tak ogromny hit, że właściwie nie schodził z czołówek wszystkiego co mogło takową czołówkę posiadać. Pop w wykonaniu Dexy’ego z naleciałościami soulu, folka, country radził sobie dość przyzwoicie na wszelkich listach w latach 80tych będąc zawsze w cieniu większych. Stylistycznie formacja porównywana do The Specials, do ABC, do … właściwie do każdego. Nigdy, bowiem, nie miała artystycznie na tyle dużo do powiedzenia, by uzyskać swój własny, niepowtarzalny styl, odróżniający od innych, pomimo ciekawych partii smyczków, dęciaków, ciekawego głosu. Po prostu za dużo w tym było przeciętności i nijakości. Come On Eileen - był chyba jedyną piosenką, z której Dexy i ekipa mogli być naprawdę dumni. Żywiołowa, fajna, melodyjna, przebojowa, ciekawa rytmicznie i aranżacyjnie. Prawdziwy przebój. I ja się też kochałem w tej melodii na zabój! Nuciłem nawet przez sen. 





koszyk Ciężki:

Faith No More - Midlife Crisis

Faith no more to jedna z najlepszych kapel, jakie poznałem w moim życiu, jedna z najwybitniejszych jakie pojawiły się na naszym padole. Krążyli kilka last wydając kilka niesamowicie genialnych płyt, nie schodząc nigdy poniżej pewnego poziomu. Zawsze wysokiego. Nie nagrywają dziś na siłę płyt tak jak niektóre zespoły, zjadając własny ogon, każdy ich występ na żywo to istna ekstaza muzyczna. Każdy ich pomysł był świeży, niesamowity, inspirujący, szalony, niestandardowy. Dobra gadam frazesy. Konkrety: Mike Patton, jest człowiekiem, którego głowa pękała od pomysłów, artystycznie mógłby rozdzielić talent spośród tuzina muzyków pokrewnych stylistycznie, nic na tym nie tracąc. Muzyka Faith no more to szalona i nieokiełznana mieszanka rocka, metalu, funku, eksperymentalnych dziwolągów ale i przepięknych melodii. Spod jego pióra wyszło chore do cna Ugly in the morning, ale i liryczne, dostojne Just a Man, nagrał nawiedzone, jakieś sadystyczne Be Aggressive, dostatnie, mocne Ashes to Ashes, pełne jakiegoś psychodelicznego orientalnego hip hopu A Small Victory, nieprawdopodobne, najeżone soulowymi naleciałościami Star A.D, chore do imentu Cuckoo For Caca, gdzie Patton śpiewa jak punkowy Kaczor Donald, jest też balladowe Easy.... tak można ciągnąć w nieskończoność. Dla mnie ta kapela, czego się nie dotknęła zamieniała w złoto. Absolutna czołówka muzyki rockowej. Największy hit? Nie wiem co wybrać! Może to co było faktycznie największym hitem.