18 odsłona - skarb
Koszyk ciężki:
Kid Rock – Bawitdaba
Kid rock kojarzy się właściwie z muzycznymi pierdołami, taki amorficzny bzdet dla nikogo. Trochę porapują o imprezach, panienkach i w zasadzie czasem chce się krzyknąć – litości. A przecież wcale tak nie musiało być, bo przecież debiut tej formacji był wyjątkowo obiecujący, nie brakowało naprawdę niezwykłych brzmień, ta mieszanka brzmiała wyjątkowo frapująco i zamiast do kibla ganiała do pogo. Miała swój ciężar gatunkowy, była bardzo bezpretensjonalna i radosna, choć były na niej słabsze momenty. Służyła zabawie, ale brzmiała wyjątkowo świeżo i profesjonalnie . A Bawitdaba to arcydzieło. Rozkręca się niesamowicie, zniewala mocą i siłą. Jest kapitalna i porywająca. Te rapowanki są kapitalne. Dziś to już farsa. A szkoda.
Koszyk średni:
Guillemots - Kriss Kross
Miałem dylemat, która piosenka jest tą ulubioną. Chyba to jednak Kriss Kross – piosenka ma w sobie ogień i niespotykaną dramaturgię, a z drugiej strony miesza się ona z kojącym dźwiękiem, spokojem, piękną melodią nasączoną tęsknotą i melancholią. W jednym czterominutowym utworze dzieje się tyle, że można by obdzielić jeszcze z 3 kawałki. Dwa oblicza na końcu zlewają się w przepiękny, romantyczny pejzaż muzyczny, by na końcu uderzyć ostatecznie. No właśnie, dramaturgia i melodie, to są to co najmocniejsze strony Fyfe’a Dangerfielda. Linie melodyczne nie do podrobienia, bardzo charakterystyczne. Pop-rock najwyższej próby.
Koszyk lekki:
Annie Lenox- Precious
Annie występowała w Eurythmics jako wokalistka. Jej głos to dobro narodowe Szkocji, jej struny głosowe będą pośmiertnie zabalsamowane i będzie je można podziwiać w mauzoleum. Bo to autentyczna perła. Ponieważ los wskaże jeszcze w naszym zestawieniu Eurythmics, więc skupię się na solowej karierze. A ta była różna. Prawdziwym opus magnum była niewątpliwie płyta Diva. Płyta pełna, idealna, cudowna, przebojowa, pięknie zaśpiewana, pięknie zaaranżowana, pozbawiona słabych momentów. Ambitny pop, który po prostu zniewala liryzmem (Stay By Me), a który ma w sobie sporo radości (Walking on Broken Glass). Jest też cos z klimatu macierzystej formacji (Little Bird). No i jest Precious, jeden z utworów mojego życia, bez wątpienia. Majestatyczny, nieco podkręcony rytmicznie, zaśpiewany pięknie jak nigdy. Pop doskonały. Potem jej kariera nie miała już takiego blasku, ale zawsze była to taka diva muzyki pop. Dostojna i wyrazista.
Teledysk (wersja singlowa)
wersja nieokrojona - płytowa
Laurka:
Odds - Someone Who's Cool
Koszyk ciężki:
Kid Rock – Bawitdaba
Kid rock kojarzy się właściwie z muzycznymi pierdołami, taki amorficzny bzdet dla nikogo. Trochę porapują o imprezach, panienkach i w zasadzie czasem chce się krzyknąć – litości. A przecież wcale tak nie musiało być, bo przecież debiut tej formacji był wyjątkowo obiecujący, nie brakowało naprawdę niezwykłych brzmień, ta mieszanka brzmiała wyjątkowo frapująco i zamiast do kibla ganiała do pogo. Miała swój ciężar gatunkowy, była bardzo bezpretensjonalna i radosna, choć były na niej słabsze momenty. Służyła zabawie, ale brzmiała wyjątkowo świeżo i profesjonalnie . A Bawitdaba to arcydzieło. Rozkręca się niesamowicie, zniewala mocą i siłą. Jest kapitalna i porywająca. Te rapowanki są kapitalne. Dziś to już farsa. A szkoda.
Koszyk średni:
Guillemots - Kriss Kross
Miałem dylemat, która piosenka jest tą ulubioną. Chyba to jednak Kriss Kross – piosenka ma w sobie ogień i niespotykaną dramaturgię, a z drugiej strony miesza się ona z kojącym dźwiękiem, spokojem, piękną melodią nasączoną tęsknotą i melancholią. W jednym czterominutowym utworze dzieje się tyle, że można by obdzielić jeszcze z 3 kawałki. Dwa oblicza na końcu zlewają się w przepiękny, romantyczny pejzaż muzyczny, by na końcu uderzyć ostatecznie. No właśnie, dramaturgia i melodie, to są to co najmocniejsze strony Fyfe’a Dangerfielda. Linie melodyczne nie do podrobienia, bardzo charakterystyczne. Pop-rock najwyższej próby.
Koszyk lekki:
Annie Lenox- Precious
Annie występowała w Eurythmics jako wokalistka. Jej głos to dobro narodowe Szkocji, jej struny głosowe będą pośmiertnie zabalsamowane i będzie je można podziwiać w mauzoleum. Bo to autentyczna perła. Ponieważ los wskaże jeszcze w naszym zestawieniu Eurythmics, więc skupię się na solowej karierze. A ta była różna. Prawdziwym opus magnum była niewątpliwie płyta Diva. Płyta pełna, idealna, cudowna, przebojowa, pięknie zaśpiewana, pięknie zaaranżowana, pozbawiona słabych momentów. Ambitny pop, który po prostu zniewala liryzmem (Stay By Me), a który ma w sobie sporo radości (Walking on Broken Glass). Jest też cos z klimatu macierzystej formacji (Little Bird). No i jest Precious, jeden z utworów mojego życia, bez wątpienia. Majestatyczny, nieco podkręcony rytmicznie, zaśpiewany pięknie jak nigdy. Pop doskonały. Potem jej kariera nie miała już takiego blasku, ale zawsze była to taka diva muzyki pop. Dostojna i wyrazista.
Teledysk (wersja singlowa)
wersja nieokrojona - płytowa
Laurka:
Odds - Someone Who's Cool