Koszyk Lekki:
Level 42 - Lessons In Love
Jeden z najpotężniejszych szlagierów mojej wczesnej młodości. Pop idealny. Wszystko tu jest niezwykłe, cudowna melodia, niedzisiejsza lekkość, bezpretensjonalność, przestrzeń, aranżacje. Oczywiście to pop skrojony na listy przebojów, ale ileż w tym elegancji, polotu, piękna, słodyczy. Niespotykany w tamtym czasie kapitalny teledysk. Co ważne, Level 42 okazał się wyrazistą formacją o własnej twarzy, która przez wiele lat dostarczała wiele wspaniałych, niemniej udanych hitów, trzymając wysoki poziom. Co ciekawe mieli ciągoty do funku spod znaku The Steely Dan, do pop-rocka a’la Toto, do soulu. Zawsze trzonem ich muzyki była piękna melodia, rytm i świetna aranżacja, elegancja. Nie potrzebowali uciekać się do wątpliwych artystycznie mariażów z gwiazdkami disco, nie słabili tandetnym rytmem jak niektóre zespoły mają w zwyczaju. Dziś już tak się nie śpiewa, nie gra, nie tworzy. Nie jest się w stanie.
Koszyk Średni
My life story - 12 reasons why i love Her
To była niesamowita efemeryda, która przeleciała przez moje małżowiny i zniknęła. Przesympatyzna piosenka, która zawładnęła mną swego czasu mocno. Rozbudowany aranżacyjnie, dostojnie zagrany i pełen rozmachu song o miłości. Ten facet ma niesamowite możliwości wokalne, coś pomiędzy wokalistą Frankie goes to Hollywood a Nikiem Heywardem. Muzycznie to klasyczny britpop coś pomiędzy Super Furry Animals a The Supernaturals. Miałem kasetę kiedyś i katowałem się, gdy humor mi się popsuł. Bo po przesłuchaniu – od razu się poprawiał. Taki hydraulik mojego samopoczucia.
Koszyk Ciężki
Stone Temple Pilots - Trippin' On A Hole In A Paper Heart
Scott Weiland przeżył sporo, bo niby dlaczego nie mógł? Pokusy czyhające na rock’n’rollowca to naprawdę ciężka walka. Scott jest tak barwną osobowością i tak niesamowitym muzykiem, że nie potrafię mówić o nim inaczej jak tylko w superlatywach. Nie dość, że jego rodzima formacja tworzyła masę niesamowitych piosenek, nie dość, że Scott udzielał się w wielu pobocznych projektach, współtworzył supergrupy, to jeszcze dysponuje niebywałą charyzmą. Jest też człowiekiem, który cierpi, który wpadł w sidła narkotykowego nałogu mający na koncie wielu ludzi, nie tylko artystów. Czym jest Stone Temple Pilots? Na początku wdawało się, że będzie klonem Nirvany, podobne emocje, czas i sposób tworzenia. To był cholernie niesprawiedliwy osąd i krzywdzący. Ale szybko okazało się, że Welland i spółka mają dużo więcej do zaoferowania, potrafią tworzyć piękne ballady, psychodeliczne odjazdy muzyczne, hardrockowe jazdy. Moja ulubiona płyta Tiny Music...Songs From The Vatican Gift Shop – jest właściwie tak narkotyczna, że aż wierzyć się nie chce. Tak cudowna i tak świeża. A Trippin' On A Hole – to jeden z ostatnich kawałków, w których solo gitarowe ma sens.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz